Mówiąc o taijiquanie lub qigongu stale natykamy się na termin qi, tłumaczony jako „energia wewnętrzna” lub „energia życiowa” i jakoś tam tę energię sobie wyobrażamy. Niektórym wydaje się nawet, że mogą ją opisać czy zdefiniować.
W historii filozofii był okres, w którym część Europejczyków starała się stworzyć pomost między filozofią europejską i chińską, definiując pojęcia tej ostatniej przy użyciu terminów tej pierwszej. Poszukując tym samym analogii. I tu natknęli się na poważną przeszkodę. Jak wcześniej pisałem, zajmujący się sposobem istnienia świata starzy mistrzowie nie wierzyli w nauczanie ustne i teorię, tylko we własne, osobiste doświadczenie każdego z uczniów. Odrzucając słowa, odrzucali też definicje. Nie było więc żadnej, którą można by po prostu przetłumaczyć z chińskiego. Używane przez nich pojęcia są niedookreślone, nieostre, rozumiane intuicyjnie. Raczej wskazują na coś niż to opisują. Na gruncie naszego światopoglądu było to trudne do przyjęcia, więc badacze europejscy zwrócili się do praktyków, by powiedzieli im, co to jest tak dobrze im znane qi. I zmieszali się, bo prawie każdy mówił co innego i inaczej opisywał swe doświadczenia. Do dziś nie udało się stworzyć jednolitej definicji tego pojęcia w terminologii przyjętej w naszej kulturze.
Tak jak to opisałem wcześniej, każdy ma inne ciało, inny umysł i inaczej doświadcza różnych zjawisk. Mimo to jednak używa na nie tego samego słowa „qi”. Gdyby zdefiniować ściśle to pojęcie, nie mógłby tak robić.
Łatwo wytłumaczyć tę sytuację. W tym światopoglądzie jesteśmy wiązką energii yin i yang i niczym więcej. Po prostu przepływem czegoś. Qi jest również przepływem. Od poprzednich różni się tym, że nie kursuje między niebem a ziemią, lecz skierowana jest na jakiś cel. Jej istnienie odróżnia coś, co jest ożywione od przedmiotów martwych. Celem drzewa jest wzrost i rozsiewanie nasion, celem zwierzęcia przetrwanie i rozmnażanie. Człowiek ma wiele celów. Jeśli usiłuje robić wszystko naraz, rozprasza energię i wtedy jej działanie skutkuje w niewielkim stopniu. Ale cel miecza? Hmm, każde narzędzie stworzone jest w jakimś celu, więc pewnie można przypisać mu jakąś energię, która jednak przepływa tylko wtedy, gdy go używamy. Zgodnie z przeznaczeniem lub nie.
Mimo wszystko dostrzeżenie samego przepływu przypomina próbę dojrzenia własnej potylicy. Dla nas jest on zauważalny dopiero wtedy, gdy powoduje jakiś skutek. Jeśli jest zakłócony, powoduje różne dolegliwości – mrowienia, bóle, zdrętwienia, wrażenie gorąca lub chłodu. Jeśli nie – odczuwamy skuteczność wykonywanych czynności, lekkość ciała, przypływ sił. Ruchy „same się wykonują”.
Przepływ, który jeszcze niczego nie spowodował również jest qi. A więc można ją odczuwać lub nie, a jeśli wnioskujemy po skutkach, u każdego będą one nieco inne. Stąd każdy opisze nam go inaczej. Ale co właściwie ten przepływ powoduje? Nasza uwaga. Po prostu qi jest tam, gdzie ona. A przecież każdy tak naprawdę wie, na co ją zwraca, gdzie ona jest. Kierowanie nią nie jest trudne. Treningu wymaga jedynie skupienie się, by nie dopuścić do jej rozproszenia na wszystkie strony, by nie kierować jej na przyszłość lub przeszłość w czasie, gdy coś robimy obecnie i by spowodować, że jej przepływ będzie ciągły i płynny, a nie rozpadnie się na wiele niepowiązanych ze sobą, jak to jest u człowieka pozbawionego biegłości, nie panującego nad myślami i emocjami.
Skoro każdy odczuwa energię inaczej, to jak możliwe jest to, że dobry nauczyciel jest w stanie zauważyć, że robimy przy tym jakieś błędy? W jaki sposób ktoś z zewnątrz może je skorygować? To proste. Tak naprawdę nie widzimy przepływu qi. Ale dzięki empatii możemy łatwo dostrzec, na co zwraca uwagę inna osoba i jak ta uwaga przenosi się z jednego miejsca na drugie. To podstawowa, przedsłowna umiejętność, jaką każdy posiada. Z zastrzeżeniem, że jak wspomniałem poprzednio, empatia dotyczy tylko tego, co już kiedyś odczuliśmy. Doświadczenie też mówi nam, że pewne pozycje, kąty zgięcia stawów i stopień napięcia mięśni sprzyja temu przepływowi, lub nie. Instruktor nie powinien jednak zapominać, że każdy jest nieco inny, więc nawet jeśli ktoś pozornie robi błędy, prawdziwym sprawdzianem jest po prostu skuteczność. Dokładnie ta sama przy utrzymywaniu dobrego samopoczucia i zdrowia oraz przy odpieraniu ataków czy nacisków.
W naszym kraju nauczanie stylu Chen rozpoczął spadkobierca stylu, Wielki Mistrz Chen Xiaowang. W pewnym okresie mieszkał w Australii i jeździł po całym świecie, nauczając podstaw. Prawie w tym samym czasie zaczął przyjeżdżać drugi z jego trzech synów, Chen Yingjun, który odwiedzał Polskę raz lub dwa do roku przez kilkanaście lat. Ten ostatni szykowany jest na spadkobiercę swego ojca, zgodnie z chińską tradycją, która wymaga, by to potomstwo głównego nauczyciela przekazało całą rodową tradycję następnym pokoleniom. Oczywiście, nie każdy człowiek zdradza największe talenty do ćwiczenia. W wypadku taijiquan to nie wyjątkowe zdolności, ale czas poświęcony na trening i nauczanie oraz czystość przekazu mają największe znaczenie. Obowiązkiem spadkobiercy jest ćwiczyć tak, by być lepszym od jakiegokolwiek innego nauczyciela.
Spośród synów Wielkiego Mistrza to właśnie Chen Yingjun poświęca na to najwięcej czasu. Dlatego wedle powszechnej opinii to właśnie on zostanie spadkobiercą. Więc to właśnie on reprezentuje najczystszy przekaz stylu, który jest tworzony, poprawiany i korygowany od końca XVII wieku.
Taijiquan obecny jest w Polsce od lat czterdziestu. Z początku jednak szerzony był przez ludzi, którzy zetknęli się z nim przypadkowo na Zachodzie i nie do końca go rozumieli. Bo często uczyli się go od takich, których zetknięcie się z tą sztuką było też przypadkowe. Nie całkiem rozumiejący co robią ludzie często uzupełniali braki w wiedzy jakimiś innymi, znanymi skądinąd ideami lub własnymi pomysłami.
Od 30 i paru lat powstała możliwość poznawania tej sztuki u źródeł. A dopiero od nawiązania kontaktu z Wielkim Mistrzem Chen Xiaowangiem i od jego wizyt w Polsce można mówić o prawdziwym taijiquanie, czerpanym ze źródła. Chen wedle chińskich badaczy sztuk walki jest najstarszym stylem tej sztuki i jednym z najbardziej kompletnych. Choć powstało wiele innych, szanowanych stylów, których twórcy wzbogacali je o techniki zaczerpnięte z innych źródeł lub o własne wynalazki.
Jedną z pierwszych rzeczy, które Wielki Mistrz zrobił dla Polaków było przysłanie tu własnego syna, Chen Yingjuna, który od tej pory regularnie pojawiał się co roku w Polsce. Jest więc to najdłużej trwająca w naszym kraju nauka, konsekwentnie podążająca w jednym kierunku, co umożliwia najszybsze, bez błądzenia po innych ścieżkach, osiągnięcie celu. Chen Yingjun od początku stosował starą metodę nauczania, wypracowaną tysiące lat temu przez daoistów. Nie poświęcali oni czasu na tłumaczenia, tylko usiłowali doprowadzić uczniów do tego, by osobiście, całym sobą czegoś doświadczyli. Bo przecież mówienie o taijiquanie do kogoś, kto nie ma pojęcia o omawianych zjawiskach, jest jak mówienie ze ślepym o kolorach. Stąd jego powiedzenie, że o taijiquanie się nie rozmawia, tylko się go ćwiczy. A język służy do odpowiedzi na zadawane przez uczniów pytania. Jeśli pytają, to znaczy, że coś poczuli (lub nie 😉 ) i wtedy jest już o czym rozmawiać.
Po przerwie spowodowanej zamykaniem granic w trakcie epidemii covidu, Chen Yingjun powraca do Europy, do naszego kraju i do swoich uczniów, by dać im możliwość kontynuacji nauki w dotychczasowy sposób, nie zawracając z drogi, zajmując się innymi odmianami ćwiczeń i sposobami ich wykonywania. Biorąc pod uwagę pogorszenie się sytuacji, stara się postawić takie warunki (między innymi finansowe), by nie spowodować nadmiernego obciążenia u swych studentów. Co oznacza, że czuje się za nich odpowiedzialny – a przecież w Chinach za postępy odpowiedzialny jest uczeń, a nie nauczyciel. Ten ostatni nie może się za nikogo niczego nauczyć. Ten pierwszy nie nauczy się niczego, jeśli nie chce i nie jest zainteresowany przedmiotem.
Dla osób zainteresowanych stylem Chen powstaje więc możliwość kontynuacji wieloletniej nauki lub skonfrontowania wiedzy nabytej od polskich instruktorów u człowieka, który prawie wszystkich z nich uczył.
Z przekonaniem polecam skorzystanie z niej.
KOSZT SEMINARIUM:
0.5 dnia / half day – 40 €
1 dzień / day – 55 €
1.5 dnia / days – 90 €
2 dni / days – 105 €
2.5 dnia /days – 135 €
3 dni / days – 150 €
Cennik regularny dla rejestracji po 30.04 / Regular prices apply when registering after 30.04.2024
0.5 dnia / half day – 45 €
1 dzień / day – 60 €
1.5 dnia / days – 95 €
2 dni / days – 110 €
2.5 dnia /days – 140 €
3 dni / days – 155 €
World Chen Taijiquan Association – Polskie Towarzystwo Rozwoju Chen Tai Ji Quan
30 – 102 Kraków
ul. Ujejskiego 8/14
e-mail: chen.taiji.poland@gmail.com
tel. 605 237 027
Numer rachunku bankowego Towarzystwa to:
Santander Bank,
nr (PL) 26 1910 1048 2004 3955 1121 0001
Numer KRS 0000091575
Konto powyższe służy wyłącznie do przyjmowania składek członkowskich Towarzystwa
i darowizn na jego rzecz, oraz finansowania jego działalności statutowej. Wszelkie nieuzgodnione wpłaty będą traktowane jako darowizna na rzecz WCTA-PTRChen. Towarzystwo nie zwraca niezamówionych pisemnie materiałów ani nie odpowiada materialnie za materiały, których odbiór nie został pokwitowany.
NAPISZ LUB ZADZWOŃ
Wszystkie prawa do witryny zastrzeżone.
Witryna napędzana energią Qi.
Prawa autorskie © 2021